wtorek, 19 kwietnia 2016

Los Szczepana

Ideałem nie jestem.
Wiele zmieniłabym w swoich relacjach z czworonogami.
W wielu wypadkach cofnęłabym czas.
Mam wyrzuty sumienia. Tamtego dnia nie pomyślałam ...to, że wracałam wtedy z pogrzebu ojca, że byłam od kilku dni na prochach, nie ma znaczenia. Będzie mnie to prześladowało do końca życia.
I to, że nie było mnie, kiedy M. odchodził za Tęczowy Most, też.
I Dino.
I F. który zszedł na drugi plan kiedy urodziła się Zosia...
I mały kotek z dzieciństwa, którego zgubiłam na cmentarzu.
Ale obudzona znienacka nad ranem mogę  wciąż zmienić  śmierć w oczach w czułe słowa😊To zawsze i w każdej chwili😊
Nie jestem ideałem.
Nie jestem wolontariuszką w schronisku dla zwierząt. Angażuję się  tylko w miarę swoich skromnych możliwości.
 Wyślę czasami drobną kwotę, kupię cos na bazarku, pomogę, nakarmię, zawiozę stare koce i poduszki, nie przejdę obojętnie - to wszystko.
Tak naprawdę - nic.
Są ludzie, którzy swoje życie podporządkowali zwierzętom.
"Swojego" życia właściwie nie mają.
"Normalni" w najlepszym wypadku pukają się w czoło, częściej rzucają im pod nogi kłody, które trudno dźwigać.

A " nienormalni" przygarniają porzuconych,karmią głodnych, odwiązują przywiązanych, wiozą na sygnale "niechcący" przejechanych...czasami tylko staną bezradnie, bo psu dla zabawy obcięto dwie łapy, innemu ktoś wydłubał oczy a trzeciego ktoś podpalił żywcem.I tego już ogarnąć nie sposób. W chwili, kiedy to piszę, "Zetka" podaje dramatyczny apel; 900 udokumentowanych przypadków okrutnego znęcania się nad zwierzętami , tyluż sprawców pozostaje bezkarnych lub ukaranych tak, ze śmiech na sali...w takich momentach z całego serca żałuję, że będąc o krok od zawodu sędziego, jednak nim nie zostałam.

I tylko gdyby ksiądz z ambony pogroził  palcem, powiedział maluczkim, że czeka ich piekło i szatany to może by pomogło... Ale KK ma w pogardzie braci mniejszych, a światłych, mądrych księży coraz mniej, niestety.
W. zbiera ode mnie cięgi za wszystkich  swoich kolegów w koloratkach...

Ten post urodził się z żalu i bezsilności.
Z morza łez wylanych nad losem Szczepana, który po 13 latach spędzonych w schronisku, stary i schorowany, miał pojechać do swojego pierwszego w życiu DOMU.
Nie dojechał.
Takich Szczepanów jest wielu.

3 komentarze:

  1. Co napisać? Nic się nie da napisać. Miałam zamiar napisać, jak wyglądały kulisy wyszarpywania psów ze schroniska, z jakim bezmiarem głupoty i okrucieństwa musieliśmy się zmierzyć, ale nie. Nie napiszę, nie mam siły.Szczepan wyszarpany z mordowni po 13 latach umarł po drodze, w klinice, gdzie próbowano go reanimować. A pani Hanna, ktora czekała na niego taka szczęśliwa? Zbyt okrutne, żeby zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń